Droga Carlo w Mediolanie: Tom Cruise otwiera drzwi w swojej deklinacji “Magnolia”
Droga Carlo w Mediolanie: Tom Cruise otwiera drzwi w swojej deklinacji “Magnolia”

Wideo: Droga Carlo w Mediolanie: Tom Cruise otwiera drzwi w swojej deklinacji “Magnolia”

Wideo: Droga Carlo w Mediolanie: Tom Cruise otwiera drzwi w swojej deklinacji “Magnolia”
Wideo: Heritage and History of Milan #5: The Façade of Milan’s Duomo 2024, Marsz
Anonim

Problemem jestem ja. Nie mogę pomóc z parkowaniem, nawet tutaj, gdzie mam jeden tuż przed klubem, trochę erotyczny sen dla prowincjała we mnie. Ale mylę się i wchodzę do wyjścia. Mały człowieczek patrzy na mnie, przewraca oczami, wzruszony współczuciem moją nieudolnością, mówi, że wpuszcza mnie na parking, a potem natychmiast wychodzi „za darmo”.

Kiedy więc wchodzę prawym wejściem, wychodzę na piechotę i natrafiam na Gold, całkowicie dyskretną restaurację Dolce and Gabbana. O czym mówi się tak: pewnego dnia krytyk magazynu „x” wspomina, że kotlet nie jest ugotowany do perfekcji. Dwaj chłopcy (D i G) nazywają wydawnictwo „y” i na złość usuwają wszystkie reklamy z mediów grupy. Kto wie, czy to prawda, na pewno jest to prawdopodobne.

Zamiast tego jest pewien, że wejście do La Maniera di Carlo jest nieuchronnie smutne, przestarzałe i brzydkie. Bohaterem pokoju, który otwiera ci drzwi, jest Tom Cruise w swojej „Magnoliowej” wersji dla tych, którzy widzieli film. Siedzi przy stole, ale nie zmiękcza otoczenia, wręcz przeciwnie, trochę onieśmielając… w każdym razie jesteśmy tutaj, a Tom Cruise jest naszym przewodnikiem.

Siedząc przed wejściem do kuchni nawet nie śmiemy się irytować, otoczenie zmusza nas do wyciszenia się nawet w najbardziej skorodowanych duszach (vi).

Powitalne pakty wychodzą na jaw wraz z ciągłym, dość niezwykłym, dobrym humorem. Wszystkie są dobre, ale jednym z nich jest deklaracja niepodległości: pianka parmezanowa, bakłażan, pomidor, grzanki. W małym kieliszku, tak jak Bottura z ziarnami makaronu (tyle razy opisywałam znanego szefa kuchni z Modeny, że sama się znudziła).

Jestem głodny. A może chcę spróbować wszystkiego, a więc także „tiramisushi”, które jest dość mocne, z odpowiednią wagą, rozbite na kawałki, ale które zdecydowanie zmieniłbym markę.

Jest zakończeniem żarłocznego tryptyku otwieranego przez „Fassone burger z guacamole, kwadratowe jajko z masłem kakaowym, słodko-kwaśną cebulą i chrupiącym bekonem”, w którym mięso zostaje z minimalnym dogotowaniem i gruboziarnistym ziarnem, a nie zatrzymuje się. Widzę potwierdzone kontrasty i słone wskazówki, łatwe syreny, które w sumie lubię porzucać.

Następnie kontynuuję z „agnolotti nadziewane pieczoną kozią ricottą, karczochami i boczkiem ze świeżym majerankiem”, żeby uniknąć syren. Są dobre, może bardziej zrelaksowane niż czekanie, ale są w porządku, podczas gdy po drugiej stronie stołu w słoiku podaje się „Spaghettone di Gragnano Afeltra” z lekko pikantnym ragout z sardeli, skórką z limonki z kremem ziołowym. Salatino, ale wiedziałeś. I w bardzo dużych ilościach, których być może można było uniknąć.

Udaje mi się uniknąć klątwy „dorsza”, którą zawsze wybieram i (zazwyczaj) mało doceniam, za bardzo konkretny „kubek wieprzowy Padano zawijany z boczkiem i rozmarynem, puree ziemniaczane i chipsy z topinamburu”. Tutaj: konkretnie. Prawdopodobnie nie wybrałbym tego ponownie, ale pozwalam sobie zasugerować większą odwagę w używaniu jakichkolwiek syren.

Po wspomnianym Tiramisushi udaje nam się nie pękać i zamykamy trawienną herbatą ziołową.

Wrócimy, mimo brzydkiego wejścia.

Sposób Carlo, Via pietro calvi, 2/a 20129 - Mediolan.

Zalecana: