Il Buonappetito: Włochy to nie kraj dla smakoszy kuchni zagranicznej
Il Buonappetito: Włochy to nie kraj dla smakoszy kuchni zagranicznej

Wideo: Il Buonappetito: Włochy to nie kraj dla smakoszy kuchni zagranicznej

Wideo: Il Buonappetito: Włochy to nie kraj dla smakoszy kuchni zagranicznej
Wideo: Italian Listening Comprehension: Buon appetito! (B1-B2) ita audio + transcript 2024, Marsz
Anonim

Mieszkam w jednym z większych włoskich miast i nie ma jednej, tylko jednej restauracji z dobrym poziomem kuchni zagranicznej.

„Etniczne” jedzenie uliczne: tyle, ile chcę. Średni zakres: coś małego. Dobra kuchnia: brakuje mi jednego. Podział zerowy. Nada. Pusty. Nisba.

Wydaje mi się, że jedynym ośrodkiem naszego kraju, w którym można skosztować niektórych kuchni świata w ich współczesnym wyrazie, jest Mediolan.

Tokuyoshi, Wicky, Gong, Yazawa, Iyo…: i tutaj, jak łatwo zauważyć po nazwach, mówimy prawie wyłącznie o sugestiach azjatyckich. Pasuje: Wschód jest świetny (nie mam na myśli masonerii), ma szaloną kulturę gastronomiczną.

Ale w pozostałej części Włoch?

W moim mieście, Turynie, jedyny, który dokonał czegoś trochę fuzji na pewnych poziomach - Kido-Ism Takashi Kido - został zamknięty. Inne nie przychodzą mi do głowy.

A Rzym? Może Zuma, ale niewiele więcej (mowa oczywiście o cateringu dla smakoszy).

Gdzieś indziej?

Moim zdaniem wychowaliśmy się w tak silnej tradycji kulinarnej, że uszczęśliwiało nas to i dobrze odżywiło, ale też konserwatywne i niezbyt ciekawskie.

Jako przykład bardziej otwartego kraju, pomimo głęboko zakorzenionej chciwej historii (w Dubaju to naturalne): najlepszym miejscem w Tajlandii jest Hindus (Gaggan, dwa tygodnie temu był uprzywilejowany mój przyjaciel Gabriele).

Teraz: nie mówię, że na szczycie włoskiej restauracji powinno być miejsce zagraniczne. Ale przynajmniej znalezienie dobrego - nawet jednego - w milionowym mieście, nie miałbym nic przeciwko temu.

Zalecana: